Wczoraj wieczorem pożegnaliśmy Dziadzia [*] … psa, którego dokładnie rok i 4 miesiące temu znaleźliśmy w lesie w śniegu prawie zamarzniętego na śmierć…. cudem przeżył , powoli zaczął nam ufać i polubił nasze zwierzęta, socjalizował szczeniaki, wystąpił w telewizji, rozczulał gości, jadł za dwóch, stróżował na terenie i ciągle z radości machał ogonem.
Był bardzo stary i kompletnie niewidomy.
A jednak udało mu się, jakimś cudem trafiliśmy wtedy na siebie w lesie i Dziadzio miał ostatni okres w swoim życiu szczęśliwy … potem nagle zaatakował go nowotwór … teraz jest straszna pustka… ;( dziękuję wszystkim, którzy Dziadzia wspierali i byli z nami myślami.