Kazan, Kazik, Kazimierz… 🙂 Pies, który ma trzy imiona i na pewno ciekawą historię. Szkoda, że jej nie znamy…
Wiemy tylko tyle, że Kazik błąkał się co najmniej kilka tygodni po lesie. Na początku to był „cień psa” – chudy, odwodniony, strasznie brudny, zamknięty w sobie, nie chciał jeść, pić, ciągle spał. Chciał zjeść tylko… kota ;). Przyzwyczajenie go do Morisa zajęło dwa dni. Dziś Kazan ze stoickim spokojem znosi Morisa, którego ulubioną zabawą jest wskakiwanie shibie na plecy i zajmowanie mu jego legowiska ;).
Kazan to bardzo specyficzny pies… Kiedy zdecydowałam się wziąć go pod swoją opiekę codziennie słyszałam pytania znajomych „po co wzięłaś tak problemowego psa?”. Na początku tłumaczyłam, że to był jedyny ratunek dla Kazana. Potem przestałam wdawać się w dyskusje. Ktoś, kto sam nie robi nic, aby pomóc zwierzętom w potrzebie nigdy nie zrozumie tego, który w przeciwieństwie do niego- pomaga.
Po siberianie widać wszystko: mają bardzo bogatą mowę ciała. Kazan przeciwnie. Zawsze wygląda tak samo – dumny jak paw, pewny siebie, z kitą w górze… Jedynie po jego oczach nauczyliśmy się poznawać czy szykuje się do zabawy, czy ma ochotę pogonić napotkanego na spacerze zwierzaka. Jest bardzo niezależny. Jeśli przywita kogoś merdaniem ogona – można rzec, że tę osobę „kopnął zaszczyt”. 😉
Kazik zaufał nam i otworzył się dopiero po miesiącu. Na początku zdziwiony patrzył na bawiące się husky, na to, jak kot ociera się o nasze nogi, owczarek śpi na kolanach, a Misja wykonuje sztuczki. Potem zaczął je naśladować. Nauczył się bawić i zna już kilka komend. Lubi nasze stado i najwyraźniej uważa, że musi je chronić. Żadnemu obcemu psu nie da się zbliżyć ani do haszczaków, ani do nas. Ma bardzo wybujałe ego i poczucie własnej wartości ;-).
Niech jeszcze ktoś powie, że to husky są niezależne… :).
Kazan jest już bezpieczny, znalazł swoje miejsce na ziemi, śpi na kanapie i uwielbia podkradać parówki ze stołu. To kolejny ”happy end” i znów mogę powiedzieć: ”a nie mówiłam?”.